sobota, 1 stycznia 2011

"Miłość, zdrada i spaghetti" Giulia Melucci

Już po przeczytaniu tytułu powinnam była dać sobie spokój. Coś powinno mnie ostrzec, ale niestety po raz kolejny dałam się uwieść okładce (wyrazy uznania dla pani Olgi Reszelskiej). Szczególnie pociągnęły mnie zgrabne nogi w siatkowych pończochach i dyndający na widelcu biustonosz. Pomyślałam, że może jednak warto, poczułam zew jakiejś tajemnicy, odrobinę pieprzu i trochę chili. Niestety... Wdepnęłam w książkową smętną kałużę. Może od samego początku, czyli od tytułu. Nie dajcie mu się omamić, szczególnie angielskiej wersji (I loved, I lost, I made spaghetti). Miłości, dojrzałej i kobiecej można szukać w tej książce naprawdę długo i nie znaleźć nawet zwietrzałego zapachu jej perfum. Główna bohaterka, kobieta około trzydziestki relacjonuje rozpaczliwe poszukiwania tego jednego jedynego, wymarzonego księcia z marzeń. Kobietka z małym móżdżkiem i jeszcze mniejszą psyche bez faceta u boku kompletnie wariuje i czuje się jak małpa zamknięta w ZOO i pozbawiona naturalnego środowiska czyli palmy. Jej życie to nieustający syzyfowy trud i ocieranie potu z czoła. To ona zdobywa, ona jest bardziej zainteresowana, ona słucha, zmienia ubarwienie (czytaj strój, fryzurę i poglądy) zależnie od samca, z którym przebywa. Jeśli trafi się jej wyjątkowo marudny egzemplarz, jej zaloty są jeszcze bardziej intensywne. Posuwa się wręcz do propozycji... obmacywanek, nawet jeśli samiec wyraźnie węszy w stronę innej. Mężczyźni, przeważnie wybrakowane egzemplarze, są przez nią rozpieszczani, hołubieni, noszeni na rączkach. Ona oddaje siebie całą w zamian nie biorąc nic. Nie uczy się na swoich porażkach, nie zmienia nic w swoim postępowaniu. Nie jest zdolna do wyciągnięcia jakichkolwiek sensownych wniosków na przyszłość. Czy takie są typowe singielki? Czy wypełnia je tylko duchowa próżnia i przemożna chęć wydania się za mąż? Jeśli tak, to nasz tak zwany świat w szybkim tempie stacza się po równi pochyłej...
Od całkowitego pogrążenia się ratuje i bohaterkę i książkę pasja gotowania. Tylko przepisy kulinarne, którymi poprzeplatany jest słabiutki tekst i komentarze do nich są do strawienia. Reszta to niestety mało błyskotliwa pisanina o niczym.
Weź trochę "Jedz, módl się i kochaj", dodaj szczyptę "Seksu w wielkim mieście", dopraw odrobiną "Pod słońcem Toskanii", a na koniec dołóż beznadziejną bohaterkę. Zmiksuj to wszystko razem, a otrzymasz "zabawną i poruszającą książkę" (komentarz na okładce). Niestety, jakoś nie mogę się z nim zgodzić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...