Ktoś bardzo bliski powiedział mi ostatnio, że literatura jest rodzajem manipulacji. Narzuca nam określony punkt widzenia, zmienia "kąt" patrzenia na świat, wpływa na sposób myślenia. Czytam często i z dużą przyjemnością. Czy w związku z tym jestem, nazwijmy to, zmanipulowana?
Jesteśmy, w większości, plastycznymi (co nie znaczy miękkimi) istotami. Wpływa na nas wiele czynników z zewnątrz - inni ludzie, rozmowy z nimi, wychowanie... Można wyliczać bez końca. To wszystko nas kształtuje, skleja osobowość w indywidualną formę. Nie rodzimy się, moim zdaniem, z określoną matrycą charakteru. Czy w związku z tym nasze życie nie jest jedną wielką manipulacją?
Podstawą manipulacji jest nieuczciwość, egoizm, chęć osiągnięcia określonych celów; zakłada ona również nieświadomość osoby, która jest jej poddawana. Zasada jest więc prosta: im bardziej jesteś świadomy, tym mniej jesteś podatny. Uczę się więc siebie, "uczę się bardzo powoli; od tego uczenia trudnego raduje się serce i boli".
Dlatego piszę, aby uporządkować siebie i swoje myśli. Dlatego czytam, ponieważ dowiadując się więcej o innych, wiem więcej o sobie. Dlatego nie potrafię czytać równocześnie kilku książek, a każdą przeczytaną "noszę" w sobie przez kilka dni. W czytaniu jestem monogamistką - żadnych skoków w bok, romansów za plecami i zdrad. Jeśli coś mnie zachwyci, wracam do tego, rozmyślam, przegryzam, przymierzam do mojego życia i dzięki temu bardzo często zyskuję dystans... Nie chcę jednak pisać hurtowo, zapełniać mojego bloga na siłę. Okulary Ewy nie są spisem obowiązkowych i topowych lektur. To raczej indywidualna próba znalezienia swojego miejsca w pędzącym chaosie świata poprzez czytanie książek...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zaznacz swoją obecność...