wtorek, 21 kwietnia 2009

Niewierna

Gdybym była mężczyzną moim absolutnym ideałem kobiecości byłaby Diane Lane. Ta aktorka jest dla mnie kwintesencją kobiecości, zwłaszcza po obejrzeniu filmu "Niewierna". Bóg stwarzając ją musiał doznać niesamowitego olśnienia twórczego, bo to dzieło jest naprawdę dobre. Cały czas zadaję sobie pytanie, czy ona jest tak naprawdę piękna. W niektórych scenach filmu jej uroda jest obezwładniająca, w niektórych momentach wręcz karykaturalnie brzydka. Ale w każdym momencie na jej twarzy widać określone emocje: złość, strach, radość, znużenie, zazdrość... Ta twarz nigdy nie jest nijaka. Dla niektórych jest pewnie zbyt emocjonalna, może naturszczykowata, ale mnie porusza do głębi. Szczególnie w tej historii. A historia jest krótka i prosta. Znudzona żona, zapracowany mąż i ten trzeci spotkany przez przypadek. A potem amok... Kiedy nie liczy się już nic, ani rodzina, ani wewnętrzne zasady, tylko kochanek, a główna bohaterka spada coraz głębiej. Ktoś bardzo zdrowo myślący może sobie zadać pytanie: Dlaczego ona to zrobiła? Miała przecież wszystko pieniadze, przystojnego męża, udane dziecko i piękny dom z ogrodem. Nawet udany seks. Wszystko, co w naszym kręgu kulturowym oznacza tak zwane szczęście. Czemu więc poświęciła to , w zamian za trochę namiętności? Moim zdaniem była po prostu samotna. Nie sama, ale właśnie samotna, osamotniona. Znudzona życiem, które prowadziła. Kolejnymi identycznymi dniami, przerażona upływający czasem, który zaczynał już odciskać na niej swój ślad. Nie miała żadnej namiętności, pasji, dzięki której mogłaby mieć poczucie, że spełnia się w życiu. Dlatego wykorzystała pierwszą okazję, nie myśląc o konsekwencjach. Na co liczyła? Na miłość? Może na zapomnienie i dowartościowanie?
Po obejrzeniu "Niewiernej" zastanawiam się, jaki wiek jest dla kobiety pierwszym przełomowym momentem. Tym, w którym zauważamy, że czas jednak mija, że z każdym dniem zbliżamy się ku nieodwracalnemu, ku starości i śmierci. Kiedy nadchodzi pierwszy kryzys? Po czterdziestce, czy może wcześniej? Jak sobie z nim poradzić?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...