czwartek, 8 lipca 2010

"Kupić dym, sprzedać mgłę" Magda Dygat

Toksyczni rodzice - to sformułowanie jest modne już od pewnego czasu i wielu z nas powiewa nim jak sztandarem, żeby usprawiedliwić swoje grzechy i uzasadnić bzdurne decyzje. Grzebiemy w swoim dzieciństwie, czepiamy się szczegółów, rozkładamy na atomy postępowanie ojca czy matki. I w zasadzie nie ma w tym nic złego. Czasami po prostu tak trzeba: dodać, odjąć, podzielić i... wyciągnąć wnioski. Szkoda tylko, że i z tego zrobiono modę, to też stało się trendy. Na szczęście nie wyczułam tego trendy - smrodku w książce Magdy Dygat. Poczułam za to bezbrzeżny smutek i współczucie. Bohaterki książki to trzy kobiety - babka, matka i córka. Łączą je tylko więzy krwi, dzieli wszystko. Babka, nazywana idiotycznie Dunią (zdrobnienie od Władysławy), jest jak trzcina na wietrze Pascala. Szarpana życiem - wiatrem, poddaje się mu bez specjalnego sprzeciwu. Nie zapomina przy tym ani na minutę o samej sobie. W centrum jej świata znajduje się ona sama i nie ma tam miejsca dla nikogo innego. Szczególnie dla dziecka, które niechcący się jej przydarza. Córka Julia musi więc dorosnąć w przyspieszonym tempie, szybko stać się matką dla samej siebie. Dunia wcale nie kryje się z tym, że jej nie kocha, a córka jest jak natrętna mucha bzycząca dookoła głowy i domagająca się np. jedzenia. "Dwoje kolczastych ludzi" takim mianem określa swoich rodziców Julia. Wybiera najprostsze wyjście, całkowite odcięcie się od matki i ojca, za wszelką cenę. Nie chcę być do niej podobna - to zdanie rośnie jej w gardle i dusi w okolicy serca. Ale z tego zaklętego, rodzinnego kręgu nie ma ucieczki. Nierozliczona i niezamknięta przeszłość wraca, a Julia powiela zachowanie swojej matki. Jej córka Honorata również od niej ucieka i to, aż za ocean. Dopiero wtedy Julia uświadamia sobie, że odcięcie pępowiny ma tylko symboliczne znaczenie, że do końca życia nosimy w sobie jakąś cząstkę swoich rodziców. Bunt i ucieczka mają sens tylko wtedy, jeśli stają się początkiem czegoś nowego, a nie pretekstem do wylewania żalów i obarczania rodziców odpowiedzialnością za nieudane życie.
To mądra książka, choć przepełniona smutkiem, który po prostu kapie ze stron. Ale dzięki niej można, (choć to odrobinę paradoksalne), zyskać dystans do swoich rodzinnych układów. Można też zadać sobie pytanie: Dlaczego czuję żal? Napisać list, wysłać go lub nie, a potem wziąć głębszy oddech i skoczyć na głęboką wodę, nie oglądając się wstecz, nie sprawdzając, czy mama i tata patrzą...