poniedziałek, 15 lutego 2010

"Spadochrony i pocałunki" Erica Jong

Nazwisko tej pani kojarzyło mi się z ruchem feministycznym, emancypacją i wyzwoleniem seksualnym. Poza tym nie wiedziałam o niej nic, nie czytałam żadnej z jej wcześniejszych książek. Mówiąc krótko "tabula rasa". Nie mogę więc zacząć spisywania moich wrażeń na temat tej książki od powtarzanej jak nudny refren w recenzjach frazy "Pisarka Isadora Wing powraca i znowu wpada w kołowrót zwykłych spraw" itd. Może zacznę tak: Przeczytałam ostatnio po raz kolejny tę samą historię - biedną kobietę z dzieckiem zostawia mąż. Zgodnie z tradycyjnym i oklepanym schematem odchodzi do innej, młodszej, z ładniejszym tyłkiem, bardziej potulnej, bardziej w niego wpatrzonej. Biedna kobieta jest w absolutnym szoku, z którego przez dłuższy czas nie może się otrząsnąć. Staje się małą dziewczynką. Bez wielkiego mężczyzny i bez jego wspierającego ramienia jest jedynie kłębkiem skomplikowanie poskręcanych nerwów. Nie radzi sobie z błahymi, codziennymi obowiązkami, gubi się w swoich odczuciach. Kobieta - dziewczynka, czyli wspomniana pisarka Isadora, próbuje się leczyć "homeopatycznie", czyli klin klinem. Nawiązuje kolejne romanse z dziwacznymi typami, do których nijak nie pasuje określenie amant. Okazuje się mistrzynią w przeskakiwaniu od jednego (a może z jednego) kochanka do drugiego. Nie przeszkadza jej nic, ani ich egoizm, ani obrączka na palcu. Liczy się tylko wielki, stojący "Dick" i kolejny wielokrotny orgazm. Isadora okazuje się mistrzynią w aranżowaniu miłosnych spotkań, w posiadaniu kilku kochanków równocześnie i dostrajaniu siebie do ich gustów. Jest pełna sprzeczności. Krytykuje swoich tzw. facetów, wręcz ich nie lubi. Nie przeszkadza jej to uprawiać z nimi seksu do upadłego. I tak przez dłuższy czas wszystko stoi w miejscu (i na sztorc!) Przede wszystkim biedna Isadora. Aż do momentu spotkania z Beanem, który okaże się kochankiem doskonałym. A w finale być może partnerem. Związek z nim będzie początkiem czegoś zupełnie nowego - Isadora wejdzie w końcu w mocno spóźniony okres psychicznego dojrzewania.
Czytałam tę książkę bez żadnych filtrów, nie znałam biografii autorki, ani innych jej powieści. Dlatego z czystym sumieniem stwierdzam, że książka ta nie jest specjalnie interesująca. Oczywiście z mojej osobistej perspektywy. Tak naprawdę zaimponowały mi opisy łóżkowych szaleństw i wielokrotne orgazmy, bo niewielu zostało to dane... Ciekawe ile w tym zmyślenia, a ile prawdy. Poza tym nihil novi.