czwartek, 21 maja 2009

mijam

Dziś chcę napisać o słowach, choć nie wiem, czy uda mi się znaleźć odpowiednie... słowa i pozszywać ze sobą myśli, które chodzą mi po głowie. Język wcale nie jest "giętki" i nie jest łatwo tworzyć związki zgody, rządu i przynależności, koniugować, deklinować, tworzyć zdania współrzędnie i podrzędnie złożone itp. A może się mylę? Może jest zupełnie na odwrót? Łatwo jest mówić poprawnie, nawet dzieci to umieją - przekazywać komunikaty. Trudniej powiedzieć, to co myślę, w taki sposób, jak o tym myślę. Trudno nie minąć się z prawdą, nie wetknąć szpilki, nie uderzyć... Tyle słów, a tak ciężko mieć COŚ do powiedzenia. Język jest niewdzięczny. Nie pozwala nam do końca opisać naszych uczuć, zachwytu, naszych obaw, wzruszeń. Język to dymna zasłona, za którą się czasami chowamy. Daje nam możliwość niemówienia o sobie. Budujemy sobie bezpieczne schronienia ze słów. Jak skorupki ślimaka, które nie są azylem, tylko pancerzem obronnym. Słowa, słowa, słowa... Potrafią być przymilne, łasić się do człowieka, kiedy nam na czymś zależy. Bywają obrzydliwe, ranią. Ale rzadko mówią prawdę o nas.
Język jest niezbędny, temu nie można zaprzeczyć. Ale tak często wykrzywia i zmienia rzeczywistość, jak krzywe zwierciadło z pewnej znanej baśni. Czy ja też przeglądam się w tym lustrze? Na pewno. Warto tylko zapytać: Jak często?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...