sobota, 16 maja 2009

"Szczelina" Doris Lessing

Po przeczytaniu tej powieści poczułam się dotknięta jej tytułem. A potem zaczęłam się zastanawiać, w zasadzie, dlaczego? Czy jestem już tak przesiąknięta cywilizacją, obyczajowością, wreszcie poprawnością w codziennych stosunkach damsko-męskich? Dlaczego ten tytuł miałby mnie obrażać? Dlatego, że jestem kobietą, czyli według autorki szczeliną? A może boję się sprowadzenia tylko do tego?...
Ta książka jest okropnie przewrotna. Nie można jej odczytać dosłownie, pod spodem jest bowiem "drugie dno". Nie jest to tylko i wyłącznie historia o tym, jakie były nasze początki i co było pierwsze jajko czy kura (według autorki kura), ani o tym że mężczyźni są ubocznym produktem ewolucji i w zasadzie powstali jako "odprysk" gwiezdnego planu. Ta opowieść to przede wszystkim ironiczne przedstawienie stosunków na linii kobiety - mężczyźni. Niezmiennych od wieków. Wielcy wojownicy wyruszają na podbój świata, a kobiety czekają na ich powrót i mają zrozumieć i docenić, "bo przecież w każdym mężczyźnie tkwi mały chłopiec". Kobiety są z natury powolne, pasywne, nie ciekawi ich, co znajduje się hen daleko za horyzontem. Mężczyźni są odważni, nie boją się nowości, chcą dociec, dlaczego. Kobiety lubią spokój, mężczyźni uwielbiają, kiedy coś się dzieje... To prawdy czy półprawdy? A może w ogóle wierutne bzdury?
Sądzę, że trzeba potraktować tę książkę z odrobiną dystansu i autoironii. To fakt, że wszyscy dzielimy się na Szczeliny i Tryskaczy. Ale nie można również zaprzeczyć, że nie możemy bez siebie żyć. I nieważne, że to kobiety zjawiły się na Ziemi pierwsze. A może ktoś myśli inaczej? Zachęcam do przeczytania tej książki. Naprawdę daje do myślenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...