Moje pierwsze wrażenie po tym filmie to poczucie przeładowania go brzydotą. Może to trochę za mocne określenie, może wystarczy po prostu - przeciętność. Główna bohaterka nie jest specjalnie piękna, nie jest nawet trochę atrakcyjna. Moim zdaniem przypomina małpkę kapucynkę skaczącą to tu to tam. Brzydcy są również inni bohaterowie - instruktor nauki jazdy, koleżanki Poppy. Brzydkie mieszkanie, nieładne ulice, nieszczęśliwi ludzie. Zrobiło się gorzko... A mimo to nie wyłączyłam tv, choć to długi film. Dlaczego? Bo spodobała mi się ta małpka kapucynka, która jest może niespecjalnie inteligentna, ale tyle w niej szczerości i otwartości. Ona jest z tych, którzy pierwsi zaczynają rozmowę, ściągają z ulicy przejechanego kota czy psa, wysłuchują innych i nie wymagają, żeby ich wysłuchiwano, a na ulicy patrzą obcym ludziom prosto w oczy. Za to ją podziwiam. Sama taka nie jestem. Brakuje mi tego wewnętrznego przekonania, że ludzie i świat ptrafią być dobrzy. Nie umiem tak jak Poppy doszukać sie u każdego odrobiny czegoś pozytywnego. W tym filmie dzięki głównej bohaterce nawet weekendowe"szlajanie się " się po klubach staje się czymś pozytywnym. Codzienność, kierat praca - dom nie jest pułapką. Ma sens, a wszystko dzięki Poppy, która potrafi się skupić całą sobą na tym, co w danym momencie wykonuje i czerpać z tego przyjemność. Ten film skojarzył mi się z "Amelią", ale jest zdecydowanie lepszy, bardziej realistyczny, a mimo to niezwykły. Tak, to opowieść o niezwykłej codzienności. Zirytowało mnie tylko jedno. Rozumiem, że potrzebujemy miłości, szukamy kogoś do pary. Ale po co robić to tak desperacko?
sobota, 30 maja 2009
Happy Go Lucky
Moje pierwsze wrażenie po tym filmie to poczucie przeładowania go brzydotą. Może to trochę za mocne określenie, może wystarczy po prostu - przeciętność. Główna bohaterka nie jest specjalnie piękna, nie jest nawet trochę atrakcyjna. Moim zdaniem przypomina małpkę kapucynkę skaczącą to tu to tam. Brzydcy są również inni bohaterowie - instruktor nauki jazdy, koleżanki Poppy. Brzydkie mieszkanie, nieładne ulice, nieszczęśliwi ludzie. Zrobiło się gorzko... A mimo to nie wyłączyłam tv, choć to długi film. Dlaczego? Bo spodobała mi się ta małpka kapucynka, która jest może niespecjalnie inteligentna, ale tyle w niej szczerości i otwartości. Ona jest z tych, którzy pierwsi zaczynają rozmowę, ściągają z ulicy przejechanego kota czy psa, wysłuchują innych i nie wymagają, żeby ich wysłuchiwano, a na ulicy patrzą obcym ludziom prosto w oczy. Za to ją podziwiam. Sama taka nie jestem. Brakuje mi tego wewnętrznego przekonania, że ludzie i świat ptrafią być dobrzy. Nie umiem tak jak Poppy doszukać sie u każdego odrobiny czegoś pozytywnego. W tym filmie dzięki głównej bohaterce nawet weekendowe"szlajanie się " się po klubach staje się czymś pozytywnym. Codzienność, kierat praca - dom nie jest pułapką. Ma sens, a wszystko dzięki Poppy, która potrafi się skupić całą sobą na tym, co w danym momencie wykonuje i czerpać z tego przyjemność. Ten film skojarzył mi się z "Amelią", ale jest zdecydowanie lepszy, bardziej realistyczny, a mimo to niezwykły. Tak, to opowieść o niezwykłej codzienności. Zirytowało mnie tylko jedno. Rozumiem, że potrzebujemy miłości, szukamy kogoś do pary. Ale po co robić to tak desperacko?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zaznacz swoją obecność...