wtorek, 21 lipca 2009

Australia

Zareklamowano mi ten film jako bardzo romantyczną historię miłosną. Melodramat przez duże M, oczywiście z happy endem. I cóż muszę powiedzieć, że miło się rozczarowałam... Ponieważ "Australia" to rzeczywiście historia pewnej miłości - wyniosłej arystokratki, która jest zmuszona do bardzo szybkiego zweryfikowania swoich poglądów na życie i świat oraz skrajnie od niej różnego poganiacza bydła. Ale dla mnie ta historia jest zbyt oczywista, ponieważ od pierwszego spotkania bohaterów wiadomo, że przypadli sobie do gustu, choć pozornie się nie znoszą. Wiadomo również, że prędzej czy później ogarnie ich "miłosny żar". I tyle - już na samym początku wiemy, jakie będzie zakończenie. Klasyczny schemat - nie lubimy się, ale w gruncie rzeczy szalejemy za sobą. Dobrze, że Sara, w odróżnieniu od innej romantycznej bohaterki nie puentuje odkrywczo: "Pomyślę o tym jutro..."
Dla mnie ten film to przede wszystkim próba wyrażenia zachwytu nad pięknem kawałka naszej planety, którego nie zdołał zdeptać biały człowiek. Ten fragment Ziemi jest w filmie tak wspaniale dziki i pusty, poddaje się tylko biegowi pór roku, a jego rdzenni mieszkańcy wcale nie chcą go zmieniać, ani czynić sobie poddanym. To "biały barbarzyńca" wdziera się wszędzie, chce kontrolować wszystkich i wszystko, narzucać swoją władzę ludziom i przyrodzie. Kolonizować i zniewalać. I nie uznaje żadnych granic... Skąd w nas takie skłonności? Czemu musimy zawsze mieć wszystko pod kontrolą? Dlaczego tak boimy się tego, co inne?
Po obejrzeniu "Australii" można również zadać sobie pytanie: Kto jest bardziej czarny? Czy strzegący swej ziemi Aborygeni czy odziani w czarne sukienki półmężczyźni, odbierający w imię Boże dzieci matkom? I kto ma ciemniejszą duszę - prymitywny tubylec czy oświecony ksiądz?
Zupełnie inna sprawa to gra aktorska, poprawna, ale nie porywająca. Nicole Kidman stosuje w tym filmie wszystkie chwyty i sztuczki wypróbowane w "Moulin Rouge"i do tego wygląda jak chodząca reklama amerykańskiej chirurgii kosmetycznej. Ale będę sprawiedliwa - dobrze pokazuje metamorfozę bohaterki ze sztywnej pańci w pewną siebie kobietę. Za to Hugh Jackman... Ale to już temat na inny wpis...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zaznacz swoją obecność...